poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział.3.

 WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM!!

"Nie zawsze po wyglądzie człowieka go ocenisz. Musisz wejść w głąb jego duszy." - Karolina Wollnik


Calum


-Może po tym zmienisz zdanie?

Pocałowałem ją. Kolejny raz pocałowałem tą pociągającą wariatkę. Dlaczego ją tak nazwałem? Ponieważ wariacko się w niej zakochiwałem. To jest nienormalne! Przecież jej nie znam. Chciałem sprawić, by tym pocałunkiem uwierzyła, że nie jestem taki jak inni. Bo nie jestem. Ci, którzy ją tak traktują to identyczne pasożyty. To nie był ten sam jak na korytarzu. Ten był bardziej szczery, czuły. Nie wierząc w to, ona go odwzajemniła. Pogłębiałem pocałunek, aż nasze języki zatańczyły niebezpiecznego walca. Nigdy się tak nie czułem, jak teraz. Może to szczeniackie i babskie, ale poczułem wiercenie w brzuchu. Przyjemne wiercenie. Jakby w moim brzuchu powstała polana i motyle latają oraz przeskakują z jednego kwiatka na drugi. Nie chciałem przestawać. Wyobraziłem sobie, że stoimy nad pięknym wodospadem, gdzie nie ma nikogo. Jesteśmy sami. Ja i Bethany. Jej delikatne usta smakowały truskawką. Na sam smak uśmiechnąłem się, nie przestając jej całować. Lubię truskawki. Lecz zawsze co piękne, musi się kiedyś skończyć.

Oderwaliśmy się od siebie. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Jakbyśmy wyczytali, że zależy nam na drugiej osobie. Ona seksowanie przygryzła wargę, na co się cicho zaśmiałem. Ona potrafiła podniecić tylko spojrzeniem. Ale skoro tak działała, to to nie mogło być zwyczajne spojrzenie. 

-To jak? Uczynisz mi ten zaszczyt i dasz się zaprosić na shake'a i opowiedzieć mi swoją niezwykła historię?
-Oczywiście, że t.. - chwilę się zawahała. - Tak. - uśmiechnęła się. 

Złapałem ją za rękę i ruszyliśmy w stronę mojego pięknego rumaka. To porshe jest cudowne! Dbam o nie jak o własne dziecko. Otworzyłem jej drzwi po stronie pasażera, a sam udałem się na miejsce kierowcy. Przekręciłem stacyjką, odpaliłem auto. Wraz z piskiem opon wyjechaliśmy spod parkingu szkolnego. 

-Uwielbiam to robić. - powiedziałem po chwili milczenia.
-Co takiego?
-Jechać jak wariat, tylko po to, by zapomnieć o tym złym świecie, w którym nie ma prawdziwej miłości i wszyscy są oszustami.

Milczała. Spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem, ale uśmiechnęła się. 

-Too.. - zacząłem. - Może już zaczniesz?
-Ale co?

Poważnie? A o co cię cały czas proszę?

-Historia o twoim życiu.
-Ahh.


Bethany


Czy ja tak szybko uległam? Czy ja tak szybko uległam?! Co ja najlepszego zrobiłam?! No cóż, nie dziwię się mojemu postępowaniu, ponieważ Hood od jakiegoś czasu mi się podobał. 

-Więc tak. Zaczęło się to od zabójstwa moich rodziców. - przerwałam. - Zostali oni porwani. Miałam trzynaście lat. Byli nadziani, ale zawsze nasza rodzina była skromna.  Nie wiedziałam co się stało i czekałam na nich pod drzwiami. Zauważyłam wsuwającą się karteczkę pod drzwi. Było na niej 
 napisane 

"Słoneczko.. Nic nie zrobimy twoim rodzicom, jeżeli nie pomyślisz swoją mała główką i nie wykombinujesz 100 tysiaków. Na pewno wiesz, gdzie twoi starzy trzymają kasę, więc masz na to dziesięć minut. Jeżeli nie zgarniesz tego, na co czekam, będziesz oglądała jak twoi starzy giną. Tego chyba nie chcemy, prawda?"

Zaczęłam płakać. Nie wiedziałam co zrobić. Osunęłam się po ścianie i szlochałam, aż ktoś wszedł do domu. Szarpnął mną i uderzył w twarz. Zaprowadził mnie do samochodu. Zatrzymaliśmy się przy jakimś starym, zniszczonym magazynie. Byli tam moi rodzice. Byli cali z krwi. Zaczęłam krzyczeć. Chciałam do nim podbiec, ale po raz kolejny zostałam uderzona. Powiedziałam, że nie mam pieniędzy i w tym momencie.. - znowu przerwałam a po moich policzkach powoli lały się słone krople. 

Calum to zauważył i po chwili odparł. 

-Jeżeli nie chcesz, nie musisz dalej mówić

-I w tym samym momencie. - kontynuowałam dalej. - W tym samym momencie moi rodzice byli brutalnie torturowani. Kopani, bici. Widać było, że są wykończeni. Facet, który chciał ode mnie tych pieniędzy wycelował we mnie spluwą. Moja mama z resztkami sił krzyknęła, by zabiła ich, a mnie oszczędził. I tak się stało. Zostali postrzeleni.

Nawet nie wiedziałam, że dojechaliśmy do kawiarni. Zaczęłam płakać. Płakać jak najęta. Hood szybko zareagował i przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłam się w jego umięśniony tors i poddałam się. Nie miałam sił. Płakałam. On głaskał mnie po włosach i robił przyjemne kółeczka na moich plecach. Poczułam, że jego t-shirt robi się mokry.  

-Przepraszam. 
-Za co? - zapytał zdziwiony brunet.
-Za to, że prze ze mnie masz mokrą i brudną koszulkę.
-Od czego są proszki i płyny oraz pralka? - zaśmiał się cicho. 

Jego śmiech był muzyką dla moich uszu. Był tak cudowny, tak samo jak jego oczy. Cały był cudowny. Nigdy nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia i dalej nie wierzę, ale zobaczymy jak się "nowa" historia potoczy.

-Już lepiej?
-Lepiej. To co, ten shake dalej aktualny? - na moje pytanie od razu zerwał się na równe nogi, a ja wraz z nim.
-Oczywiście!

Reszta dnia minęła nam bardzo miło. Poznaliśmy się bliżej i coraz bardziej mi się podobał. Zobaczyłam wszystkie jego tatuaże i jestem pod wrażeniem. Zawsze marzyłam by mieć tatuaż. Chociaż taki malutki. Na nadgarstku i nad obojczykiem. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się cały czas. Przy nim naprawdę czułam się przyjemnie, bezpiecznie. Pięknie. Po kilku godzinach poznania, czuję się przy nim bezpiecznie. 

-"Może od razu przejdziemy do związku, a po tygodniu do ślubu i w czasie miesiąca miodowego zrobimy sobie dziecko?" 
-Jestem za.
-Czekaj, co?
-Jestem za związkiem, ślubem oraz dzieckiem. - mówiąc to uśmiechnął się cwaniacko. Tak seksownie. 
-Ale ja.. - tu się zatrzymałam.

Czy ja myślałam na głos?! Jasne gwint! Czułam jak się rumienię. On na ten widok przygryzł wargę. Dlaczego musi być tak pociągający. Nie wierzę, że taka myśl przychodzi mi do głowy, ale najchętniej poszłabym z nim do toalety, ściągnęła jego koszulkę i zaczęła całować tors, a usta traktować jako tort, który nigdy się nie kończy. 

-O czym tak perełka myśli?

"Perełka". Nigdy nikt do mnie tak nie powiedział. Nikt. 

-Perełka.. - ponownie poczułam jak moje oczy się zaszkliły.
-Hej, uraziłem cię czymś? - w jego głosie było słychać troskę.
-Nie. - zaśmiałam się. - Po prostu nikt nigdy tak do mnie nie powiedział.
-Nikt nie sprawiał ci komplementów? - był zdziwiony.
-Nie, nikt. 
-Tak niesamowita osoba jak ty, powinna je słyszeć kilka razy na dzień.

Chwycił moją dłoń, lekko ją głaszcząc. Po chwili wstał i dosiadł się obok mnie. Przytulił mnie, a ja wykorzystując to wtuliłam się w niego jak tylko mogłam. Głaskał mnie po plecach szepcząc do ucha "Jesteś cudowna". Nie zorientowałam się kiedy zasnęłam w jego objęciach.  

_________________________________________________

Muszę wam coś napisać.. Nie dawno pewna dziewczyna napisała mnóstwo kochanych słów na temat bloga i rozdziałów. Dało mi to pewną energię i wenę. Nie piszę tego dlatego, żeby wymusić od was komentarze. Nie. Nigdy nie wierzyłam, że podczas komentowania może to tak zmotywować. Jeżeli podoba wam się blog, to pomagajcie. Komentujcie, wspierajcie. 

sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział.2.

"Nie musisz zaczynać nowego opowiadania. Wystarczy przelać na papier całe swoje życie. Ono jest opowiadaniem." - Karolina Wollnik 





Bethany


Wpatrywałam się w niego jak idiotka. Oczywiście pojawiły się komentarze. W ogóle nie rozumiem swojego zachowania. Stałam na środku, patrzyłam na sławnego nastolatka, chamskiego nastolatka, seksownego nastolatka.. Ogh! Chociaż to co zrobiłam powinno być normalne. Przecież masa dziewczyn tak postępuje wobec niego i jego zespołu. Ale tak też zrobiłam JA. A JA nie jestem normalna. 
Widziałam jak on i jego koledzy wpatrywali się we mnie i coś między sobą szeptali. Mogę się domyślić co. Co ja wam ludzie zrobiłam? Nie mogę żyć jak normalna nastolatka, tylko ciągle wytykana? Najwidoczniej nie. Ale o marzenia należy walczyć. Wtedy one mają sens.


Calum




Minęło kilka dni od naszego spotkania z Beth. Ciągle myślałem co zrobić, by ją bliżej poznać. Nie mogę przecież do takiej dziewczyny od tak podejść i zagadać. W dalszym ciągu nie rozumiem, dlaczego mi tak na tym zależy.. Mijamy się korytarzem. Dzisiejszy dzień miał być taki sam. Obok sali od chemi mięliśmy się minąć, spoglądając na siebie. Lecz dzisiaj ma się wszystko zmienić. Ma się odmienić nasze życie...
.
.
.
Jak zwykle rozmawiałem z chłopakami obok mojej szafki i śmialiśmy się ze wszystkiego. Zauważyłem znaną mi postać, przechodzącą obok kontenerów.
-Idealnie się tam nadajesz, Jones! - krzyknął jakiś gnojek do Beth.
Ona nawet na niego nie spojrzała! Nic, poszła dalej. Ja bym odrazu mu przyłożył, ale ona.. Dlatego jest inna. Nie jest dziwna, jest po prostu inna. Jest sobą. 
-Na co się tak gapisz? - zapytał Mike próbując spojrzeć w stronę, w którą ja patrzyłem. - Aa, już wiem. - zrobił swoje słynne spojrzenie. 

Nie odpowiedziałem. Ruszyłem w jej stronę. Szedłem tak szybko, jakbym był lwem i zauważyłem jedyną na świecie antylopę. Co ja wyprawiam?! 

-Zaczekaj! - krzyknąłem w jej stronę. To wszystko pod wpływem impulsu. Ona odwróciła się napięcie. Pewnie rozpoznała mój głos. Wyjdę na mięczaka, jeżeli się nie odezwę, ale zapewne tak będzie. Będę stał i wpatrywał się w jej czekoladowe powieki. Pięknie, zapamiętałem jej kolor oczu. Ciekawe co jeszcze... Dość! Byłem już blisko niej. Co zrobić? Po co ją zawołałem?!
-Wołałeś mnie?
-Ymm, t-tak. - świetnie, mówię jak jakaś gówniara. 
-Ty się jąkasz? 
-N-nie. 
Cholera.



Bethany

On się jąka? On? Przy mnie?! Calum Hood się jąka? Po co mnie zawołał? Może chce mnie wyśmiać? Jak każdy..

-Ja chciałem zapytać.. Zapytać.. 
Ni stąd ni zowąd podszedł do mnie i.. pocałował. Co ja mam do cholery zrobić? Odwzajemnić to? Nie, nie, nie. To jakiś żart. Kto normalny całuje osobę, którą zna dopiero drugi dzień? Może on nie jest normalny.. Ta, kto to mówi. Po chwili odsunął się ode mnie i patrzył głęboko w moje oczy, które się zaszkliły. Dlaczego? Nawet przenajświętszy Bóg tego nie wie. 

-Ej, nie płacz. - opuszkiem palca przejechał po moim policzku, aby pozbyć się łez.
-Wytłumacz mi do cholery co to miało być. - zaczęłam spokojnie. - Chcesz mnie przeleć a na drugi dzień wyzywać od dziwek? Może uwieść a następnie zabić, by nie oglądać takiej wariatki jak ja?! No odpowiedz! - nie skończyło się na cichym pytaniu. 
-Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu nie rozumiem dlaczego inni cię tak traktują. Chciałem sprawdzić, jak zareagujesz, gdy cię pocałuję.
-Aha, czyli chciałeś mnie przetestować? Jeszcze gorzej. - odparłam wściekle i uciekłam. Nie obchodziło mnie to, że opuszczę resztę lekcji. Chociaż zawsze byłam dobrą uczennicą. Nie wiedziałam, że ten kretyn pobiegnie za mną.
-Bethany!
Możesz krzyczeć ile chcesz.
-Bethany! Bethany! Beth.. - brakło mu sił w płucach, a taki wokalista.. - Kuźwa, Bethany stój!
Zatrzymałam się. Po co? Może oczekuję wyjaśnień. 
-Bethany, nie chodziło mi o to. Chcę wiedzieć, dlaczego ludzie mają o tobie taką opinię. Nie znam cię, ale mam zamiar to zmienić. Więc pozwól mi do ciebie dojść.
Dobra, zabrzmiało to dojść dziwnie. Te słowo ma dwa znaczenia, a on mógł użyć tych dwóch.. lub jednego. Tego gorszego. Nie pozwolę ani na jedno, ani na drugie. Chcę zostać sama. 
-Cóż, twoje starania pójdą na marne. 
-Mówisz to z taką obojętnością, jakby ci zależało na poznaniu mojej osoby. - lekko poruszył kącikami ust do góry, przez co powstał jego cwaniacki uśmiech.

Dupek.

-Jesteś nie zbyt skromny, a zarazem bezczelny. Powiedz prawdę, chcesz mnie wyśmiać. Prawda?
-Czy wyglądam teraz na człowieka, który chce się śmiać prosto w twoją piękną i delikatną twarz? - mówiąc to, delikatnie przejechał dłonią po moim policzku.
Czuję jak coś mnie piecze. Pali! Odruchowo dotknęłam moich policzków. Ja się chyba nie rumienię?! 
-Słuchaj, nie chcę nikogo dopuszczać do mojego życia.
-Może po tym zmienisz zdanie.
.
.
.
.
.
___________________________________

Szczerze? Jestem zadowolona z tego rozdziału, chociaż nie wiem jaka jest wasza opinia. Co zrobi Calum, by udowodnić Bethany, że nie jest taki jak inni? Komentujcie misiaczki! 





czwartek, 11 czerwca 2015

Rozdział.1.

„Są tylko dwie odpowiedzi, z których wybierzesz jedną. Tak lub nie. Są tylko dwa wybory, z których wybierzesz tą odpowiednią. Dobrą lub złą. Tylko przy jednej sprawie nie wybierzesz ani jednej odpowiedzi, ani jednego wyboru. Przy uczuciach.” ~ Karolina Wollnik



Bethany




    Obudziłam się z nagłym, niepokojącym krzykiem. Na co reszta osób, które towarzyszyło mi w wyprawie posłało mi dziwne spojrzenia. Chyba uważają mnie za wariatkę, którą jestem. Chwila, chyba? Zapewne tak było. Nie jest to potwierdzone przez jakiegoś lekarza, terapeutę, czy psychologa. Sama tak twierdzę. To mi w zupełności wystarczy.

Co by teraz zrobić z czasem, który mi został. Na pewno już nie zasnę. Ostatnio miewam koszmary. Może to przez leki? Mogę teraz wyciągnąć z torby książkę i czytać lub słuchać muzyki i patrzeć jak krople deszczu powoli spływają po szybie. Chyba wybiorę trzecią opcję. Wstałam z miejsca i wybrałam się przejść po pociągu. Kolejny raz poczułam dziwne spojrzenia. Możliwe, że to mój strój przyciąga uwagę. Ludzie uważają, że ubieram się jak z lumpeksu, ale oryginalnie i modnie. Czyli ubieram się jak z lumpeksu, oryginalnie, czy modnie? Wybierzcie jedną rzecz. Kierujcie się tymi słowami. Wybierzesz jedno, a będzie ci dane. Bez problemów, konfliktów. Miałam na sobie ubrany czarny, luźny crop top, na to zarzuconą koszulę w czarno czerwoną kratę, która nie była zapięta, do tego długie, poszarpane w niektórych miejscach czarne rurki i czarne new balance. Wyglądałam jak typowa tumblr girl. Postanowiłam wrócić na miejsce i wsłuchać się w ciepłe słowa „Young and Beautiful”. Przechodząc obok młodego chłopaka, o jasnych włosach i błękitnych oczach usłyszałam suche, według niego śmieszne „Szmaciara”. Nie zwracam na to uwagi, ale jak każdy człowiek mam uczucia i jestem wrażliwa. Dotknęło mnie to. Nie zauważając czyjegoś portfela, leżącego na ziemi potknęłam się. Czy ja muszę być taką ofiarą? Gdy próbowałam spojrzeć na osobę, która pomogła mi wstać, znieruchomiałam. Był on piękny. Sama sylwetka mogła przywołać dreszcze. A co dopiero mięśnie jakie posiadał. Mój wzrok z zaciekawieniem powędrował na twarz chłopaka. Oczy posiadały ciemne tęczówki, w których mogłam utonąć. Miał on idealnie dobrany kształt twarzy, do jego fryzury. A może na odwrót? Miały bardzo ciemny kolor. Wyglądały na gęste i zadbane. Na rękach było widać tatuaże. Kreatywne tatuaże. Był ubrany na czarno. Koszulka na grubych ramiączkach i spodnie z poszarpanymi miejscami. Podobne do moich, tylko że męskie. Trochę wyglądał jak typowy azjata. Na pierwszy rzut oka mogłam pomyśleć, że jest on miłym, uroczym i pociągającym nastolatkiem.

-Może mogłabyś bardziej uważać o co się potykasz, Jonason?

I czar prysł. 
Calum
Nie pomyślałbym, że ONA będzie właśnie tutaj. Nawet nie wiedziałem, że wychodzi z domu. Gdziekolwiek. No, oprócz szkoły. Mój zacny kolega twierdzi, że jest ubrana jak szmaciara. Tu się nie zgodzę. Pasuje jej ten styl. Mój styl. Niech to szlak, coś nas łączy. Uważam jak reszta, że jest bardzo dziwna. Wręcz nienormalna. Ale nigdy bym się nie ośmielił powiedzieć, że jest brzydka. Znaczy, żadna dziewczyna nie jest brzydka, ale ona ma w sobie coś.. wyjątkowego. Coś, co mnie do niej ciągnie. Jest tajemniczo seksowna. 
-Wiem o co się potknęłam. - odparła pewnie. - O Twój portfel o ile się nie mylę. 
Wpatrywała się przez chwilę w małą, lecz wartościową rzecz leżącą pod jej nogami. 
-Tak, to zdecydowanie Twój.
-Skąd to wiesz?
-Logo zespołu. Wiem, że jestem nienormalna, ale pamięć mam jeszcze dobrą. 
Nie odzywałem się. Cała nasza klasa wpatrywała się w nas z zaciekawieniem, na to co się dalej wydarzy. Tu się zawiodą. Bez słowa schyliłem się po moją własność, następnie ruszyłem na moje miejsce siedzące. Ona dalej stała i wpatrywała się we mnie. To było przerażające. Było słychać szepty. "Jaka ona jest chora psychicznie.", "I tak nie zamoczy.", "Co się tak gapisz, szlamaziaro?". Trochę było mi jej szkoda. Nie znam jej zbyt dobrze. Widuję ją tylko na korytarzach. Znajomi mi opowiadają co robi. Może wcale nie jest taka "opętana". Na pewno jest jekieś wyjaśnienie jej zachowania. Żeby się o tym przekonać, muszę się sam tego dowiedzieć. Tylko jak? Nie mogę przecież od tak do niej podejść i zapytać "Co jest z Tobą do jasnej cholery nie tak?". Muszę to zrobić dyskretnie. Tak, żeby nikt nie wiedział. Co sobie pomyślą inni? No właśnie, co sobie pomyślą inni. Szczerze, to zauważyłem, że ostatnio trochę się zmieniliśmy. Nie chodzi mi o jakieś gwiazdunie, ale zaczęła nas interesować opinia innych ludzi. Nie będę owijał w bawełnę. Staliśmy się już dość sławnym boysbandem. To powinno być normalne. Przecież każdego interesuje jakie ktoś ma zdanie na Twój temat. Chociaż nie każdego. Nie ją. Może chłopaki mi pomogą zebrać jakiekolwiek informacje. Pozytywne informacje. 

________________________

No i pojawił się pierwszy rozdział. Co o nim myślicie? Zapowiada się ciekawie? Chętnie poznam waszą opinię w komentarzach.

Prolog



Znowu. Znowu to zrobiłam. Dlaczego nie mogę kontrolować tego cholernego popisywania się? Zawsze myślałam, że jak zwrócę na siebie uwagę, to coś się będzie działo. Owszem, działo się. Ludzie się śmiali, wytykali palcami, głośno myśleli. Tak, właśnie takie było, jest i będzie o mnie zdanie.

Kolejny raz uznał mnie za kompletną idiotkę. A może naprawdę nią jestem? Czuję się, jakbym dostała prosto w twarz od i przez własną głupotę. Zawsze musi mi to zrujnować życie, zawsze. Chyba dam sobie z tym spokój. Po co się trudzić, skoro połowa świata Cię zna od strony tej taniej, niedowartościowanej dziewczyny, która jest „bardzo” inteligentna. Może ja mam tylko kompleksy i samoocenę? Muszę się o tym przekonać. Będę walczyć. Będę walczyć o swoją godność i pokażę każdemu, że nie muszę taka być. Każdy, nawet ja, jest WARTOŚCIOWY.